„Nie bądź beksą”…. a może jednak płacz ma sens?

Tylko ludzie płaczą. Zdaje się, że jest w tym jakaś logika. Niestety od pokoleń przekazuje się pewne hasła. U niektórych są one już zautomatyzowane. Ludzie, którzy ich używają nawet nie zastanawiają się nad tym w jakim celu wypowiadają te słowa. Pewnie mają służyć jak magiczne zaklęcia powodujące odcięcie ekspresji emocji u dziecka: „Chłopaki nie płaczą”, „Nie bądź beksą”, „Nie bądź mazgajem’. I jak się wydaje mają wzmocnić charakter dziecka. Niestety nie działają na korzyść budowania odporności psychicznej. Mają wręcz odwrotne działanie.

Czy naprawdę warto demonizować płacz dziecka i bać się go jak ognia?

Myślę, że kluczowe jest to, że ludzie boją się smutku. Jego wyrazem są łzy. Ten przejaw emocji jest kojarzony ze słabością. Jednak jednym z czynników rezyliencji (odporności psychicznej) jest umiejętność wyrażania i regulowania emocji, szczególnie tych nieprzyjemnych. Odcinanie się od odczuwania stanów wewnętrznych może prowadzić do różnego rodzaju chorób.

Dlaczego więc płacz ma tak słabą renomę? Smutek i płacz naszego dziecka mogą przenosić nas do trudnych chwil. Tych w których to my jako małe kajtki słyszeliśmy „Co się mazgaisz?”, albo nasz szloch pozostawał bez odpowiedzi, albo dostawaliśmy karę za zbytnią wrażliwość. Teraz przejaw „słabości” naszego dziecka jest zbyt przerażający dla nas samych. Przyjmujemy do siebie, uwewnętrzniamy, słowa ważnych dla nas dorosłych. Jeśli ktoś od początku naszego istnienia mówił „płacz i smutek jest zły”z takich przekonaniem będziemy go traktować, a wszelkie jego przejawy będziemy próbowali zdusić w zarodku. I tak idziemy przez życie dalej przekazując to, co nie służy. Wydaje nam się, że działamy w służbie ochrony zdrowia dziecka, ale tak naprawdę działamy z nieświadomości i strachu. Nie chcemy spojrzeć prawdzie w oczy. Kiedyś ktoś nas zawiódł. Prawdopodobnie wtedy, gdy najbardziej tego potrzebowaliśmy – nie ukoił naszego łkania, nie odpowiedział na nasze potrzeby. Teraz i my nie umiemy tego robić.

Płacz nie zabija. Płacz nie rani. Płacz nie czyni z nas słabych. Jest naturalną reakcją ludzkiego organizmu na stres, ból, cierpienie, kryzys, niesprawiedliwość, żal, śmierć, stratę. Płacz nie czyni nas słabymi, czyni nas ludźmi z krwi i kości. Dla mnie to wymiar człowieczeństwa.

Do czego jest potrzebny płacz?

Płacz jest wartościowy pod wieloma względami. Jest jedną z pierwszych reakcji, które ma w swoim repertuarze noworodek. Od narodzin płacz i krzyk pełni funkcję przywołania opiekuna „Potrzebuje Ciebie. Zajmij się mną”. Bez tej umiejętności dziecko zginie. Początkowo ma podstawowe znaczenie dla przetrwania. Później jego funkcja jest związana z regulacją emocji i powrotem do równowagi psychicznej oraz ma wartość w tworzeniu więzi i informowania osób wokół ciebie o tym, że potrzebujesz wsparcia. I to wsparcie jest czasem niezbędnie, aby wydobyć się z uczuciowego dołka, albo powadzić sobie z bólem. Niestety jeśli dziecko dostaje zamiast wsparcia zawstydzanie oraz karanie wtedy płacz przestaje pełnić funkcje zapewnia komfortu, a zaczyna być zachowaniem budującym przekonanie „Coś ze mną nie tak. Przecież nie wolno płakać.”Czyli coś co naturalnie ma nam pomóc zaczyna być naszym największym przekleństwem ponieważ podkopuje nasze poczucie własnej wartości (którego notabene potem poszukuje większość dorosłych ludzi!).

Co jeszcze dobrego daje płacz?

Niektóre badania wskazują, że dzięki łzom zmniejsza się poziom hormonów stresu w organizmie. Dzięki aktywności związanej z płaczem następuję zmniejszenie napięcia mięśni. Badacze wskazują, że kiedy ronimy łzy aktywuje się przywspółczulny układ nerwowy, który odpowiada głównie za reakcje organizmu przebiegające w stanie spoczynku. Naukowcy ustalili również, że płacz uwalnia oksytocynę i endogenne opioidy, znane również jako endorfiny. Te poprawiające samopoczucie związki pomagają złagodzić zarówno ból fizyczny, jak i emocjonalny.

Kiedy płacz staje się problemem?

Po pierwsze kiedy osoba ujawniająca swoje uczucie bólu zostaje wielokrotnie zawstydzona. Choć to nie płacz sam w sobie jest źródłem problemu, lecz osoby, które dopuszczą się wyśmiewania.

Kłopot z ekspresją smutku może pojawić się wtedy, gdy jedynym sposobem na wyrażanie wszelkich uczuć jest płacz. Możliwe, że u osoby takiej zablokowane jest odczuwanie innych emocji np.. złości. Niestety dzieje się tak często w procesie socjalizacji kolejnymi „magicznymi” zwrotami „Bądź grzeczną dziewczynką”, „Babci się nie odmawia” itp. frazesami.

Czerwona lampka zapala się również wtedy, gdy osoba płacze codziennie, lub jej płacz zdaje się niemożliwy do ukojenia. Czasem może to być objaw depresji.

Jednak ronienie łez od czasu do czasu to naprawdę nic złego. To tylko w przekonaniach wielu osób płacz urósł do rangi chwasta, którego trzeba wyplenić. Tymczasem to piękny kwiat, który umożliwia rozwój i uwolnienie stresu.

Płaczcie na zdrowie 😉

Podobne wpisy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *